Plan był taki, że jedziemy aż będziemy mieli ochotę. Po drodze widoki wciaż superowe, kręta droga, zbocze, morze. Pieknie. Zbliża się zmrok, postanawiamy nocowac przy plaży. Wjeżdżamy na cypel podobny do Polskiego Helu i jedziemy. Asfalt konczy się na plaży, dalej się już nie da jechać.
Na kolację wino i puszki. Idziemy spać. W nocy w okolicy naszego parkingu zaczeła zbierać się młodzież. Dealerzy jezdzli z dragami, chłopaki cos tam dziwnego robili. Nie było ciekawie. Teraz już wiem, że należy wjechać w ciemy zaułek obok parkingu i byłoby ok. Pijemy kawke, puszka pasztetu i jedziemy dalej.
Rano od 7 ludzie rozkładali się z deskami. Wiało niezle, jakaś pani jechała na koniu. Klimat był wyjątkowy. Zresztą widać to na fotkach:).