Jest kolo 18. Marta wyczytała, że w miejscowości obok której mieszkamy (Vence) jest gdzieś grób Szagala - rosyjskiego malarza. Postanawimy go znaleźć. Już przy dojeździe wyłania się niesamowity widok - średniowieczne miasteczko otoczone murem, w tle palmy i inna roślinność. Widok bajeczny. Stajemy obok koślawego ronda i zwiedamy okolice. Przemieszczamy się małymi wąskimi uliczkami, widać jak ludzie tu żyją. Klimat jest bajeczny. Oczywieście drzewa figowe nie odstepują mnie na krok, więc mam czym napełnić podniebienie ;).
Za murami, całe miasteczko jest brukowane małymi kamyczkami tworzącymi jakies wzorki. Starzy ludzie graja w bule. Tu poraz pierwszy pytam tubylca po francusku o ulice. Facet widząc jak kalecze język sam zagadał po angielsku. Było to poraz piewszy i ostatni w czasie tej wycieczki, że francuz gadał po angielsku;). Znaleźliśmy cmentarz, grobu nie znaleźliśmy. Jednak to co zobaczyliśmy zrekompensowało nam w 100% fatyge.
W drodze powrotnej zorbiliśmy małe zakupki w postaci bagiet i wina i wrocilismy do hotelu. Tego wieczora oświadczyłem się :). Towarzyszył temu widok jak na zdjęciu:).