Jedziemy sobie serpentynką. Widoki są nieziemskie. Czuję, że jeśli obrucę głowę na moment to zagapię się i poszybujemy w przepaść. Co chwilę patrzę spod kasku w bok, ale tylko na moment, bo już za chwilę czai się zakręt, a potem drugi i tak dalej... Asfalt jest wyborny, żadnych dziur, żadnych pęknięć, nierówności. Zakręty idealnie wyprofilowane, tylko ta barierka - dla auta ok, ale gdybyśmy w nią przywalili, to poszubowalismy pięknie w przestworza. Uważnie wiec jechaliśmy sobie delektując sie krajobrazem, drogą, a rzędowy twin pomrukiwał sobie ochoczo.
Banyalbufar jest pierwszą nowo napotkaną miejscowością. Charakteryzuje się tym, iż jest położona na skale wysokiego wybrzeża. Pełno tu typowych dla Majorki piętrowych tarasów i domost usadowionych to na szczycie skały, to z boku skarpy. Nie umiemy sobie wyobrazić - jak o ni to budowali. Tak czy inaczej robi to nieziemskie wrażenie