W końcu docieramy do Soller. Zatoka nie jest tak bajeczna jak w to ujęto w przedowniku. Klimatyczna kolejka w stylu retro kursuje po torach wzdłuż zatoki 1m od plazy i ok 4 m od wody. Grubi niemcy siedzą na tarasach lub jeżdżą kolejką. Marta zarządza godzinną przerwę. W ramach obiadu kupujemy pokaźną kiść winogron, Marta zjada jeszcze jogurty ze śniadani. Odposzywamy troche, ściemniamy. Mija tak godzina w błogostanie. W końcu ruszamy dalej. Czasu nie mamy specjalnie dużo. Postanawiamy zachaczyć jeszcze o ogrody Alfabii i pojechać najszybsza drogą do domu.
Wyjeżdzając z Soller natrafiamy na ciekawe zjawisko. Skrzyżowanie: w lewo -> Palma 25km, w prawo -> Palma 10km. Zdezorinentowani skrecamy tam gdzie krócej by przekonać się, że za chwilę zaczyna się tunel, za który trzeba zapłacić 10EU. Zawracamy, nie będziemy przeciesz płacić. Zwiedzać to zwiedzać. Wjeżdzamy na alternatywna trasię i przekonujemy się, że kolejne 15km to same zakręty 180 st. i ostry podjazd pod górę. Jechaliśmy tak z dobre 30 min, zanim dojechaliśmy na szczyt. Tam maly odpoczynek, fotka fragmentu winki i jedziemy z górki. Dodatkowe 15km zajęło na ok 45 min.
Zatrzymujemy sie przy Jardin De Alfabia. Marta Wkurzona mówi, że 30min w ogrodzie jej nie urządza i że nie mamy już czasu i że chce jechać już dalej. No cóż, tak też się stało. Ruszyliśmy najkrótszą drogą do Peguery.